piątek, 8 lipca 2011

Monster House

Odkąd przeprowadziły się do domu babci po stracie rodziców, nie mogły przespać spokojnie ani jednej nocy.
Cały czas niepokoiły je szmery, powiewy wiatru i skrzypiące deski. Dom był ogromny, przypominający zamek. M, B lubiły samotność, więc wybrały duży pokój na ostatnim piętrze.
Śpiąc lekkim snem, nagle obudził je dziwny dźwięk. Gwałtownie otworzyły oczy i spostrzegły dwóch osobników, odwróconych do nich tyłem. Pomyślały zatem, że to na pewno złodzieje. Dyskretnie ujęły w swoje ręce posążki stojące na stoliku obok łóżka, po czym cisnęły  nimi w głowę dwóch postaci. Mężczyźni natychmiast złapali się za głowę i odwrócili w stronę przerażonych dziewczyn.
S, V- Ała
M, B- Aaaa!!!
M, B zaczęły krzyczeć wniebogłosy.
S, V- Ciii
Przystawili palec do ust. M, B nadal krzyczały tubalnym głosem.  Dwaj faceci zatkali im usta ręką i przyparli do łóżka, byli tak silni, że wyrywanie się i szarpanie było bezskuteczne.
V- Jeżeli będziecie cicho, to was wypuścimy
Dziewczęta kiwnęły głową zgadzając się. Brutale zabrali   swoje ręce. M, B zaczęły się im przyglądać, niby wyglądali normalnie, jednak było w nich coś niepokojącego.
S- O wiele bardziej  podobacie się nam śpiąc
Powiedział to wyszczerzając  swoje białe zęby.
M- Kim jesteście?
V- Ludźmi
B- Czego szukacie w naszym domu, nie mamy pieniędzy
S- Kotku, nie chcemy pieniędzy, to jest również nasz dom
B- Ale babcia nic nam o was nie mówiła
V- Ponieważ wasza babcia nic o nas nie wie
M, B- Nic nie rozumiemy
S, V głaszczą się po głowię.
S- Mamy teraz siniaki
M, B postanowiły zaświecić lampkę,  ustawioną na stoliku. Dwaj mężczyźni zaczęli się zasłaniać. Nagle ku zdziwieniu zaczęły wyrastać im rogi, ogony, a oczy zrobiły się całkowicie czarne. M, B nie mogły opanować szoku, znowu zaczęły krzyczeć.
V- Cicho, i tak boli nas głowa
B- Wy jesteście potworami, a nie ludźmi
Powiedziała, to dławiącym głosem
S- Jesteśmy ludźmi
M, B wstały z łóżek i z zaciekawieniem zaczęły się przyglądać dziwnym stworom, po czym złapały za długie, obleśne w dotyku ogony, zakończone kształtnym serduszkiem.
B- To takie niesamowite, skąd pochodzicie?
V- Spod waszych łóżek
Zażartowali sobie z nich.
M- Dobry żart
B- Czym się żywicie? Szczury, krowy, konie?
S- Najlepiej smakuje nam ludzkie mięso
V- Zaraz was zjemy
W skupieniu popatrzyły na ogromne oczy S, V.
M- Macie piękne oczy
B- Jesteście diabłami
Dotknęły ich warg, S, V wysunęli  długie języki, na kształt języka węża i dotknęli nimi ich nosów.
M, B wzdrygnęły się z obrzydzenia.
M, B- Fujjj
V- Zgaście światło
B- W ciemności lepiej was widać
S- Źle się czujemy
Machają ogonami, niczym koty.
M, B- Łał
M- Pierwszy raz widzimy takie cudowne istoty
B- Rozbierzecie się dla nas?
V- A wy ściągniecie ciuchy?
M, B- Nie!
S- To nie
Zbili ogonem lampę
M- To była droga lampa!
Nagle rogi, ogony, zaczęły zanikać.
B- To tylko pod wpływem światła zmieniacie się w potwory
M- To chyba jakiś sen
V- Tak to tylko wasz sen
Idą
M- Dokąd idziecie?
S- Pora coś przekąsić
Otworzyli ogromne okna w pokoju.
B- Kiedy wrócicie?
V- Kładźcie się do łóżka
M- Będziemy na was czekać i nikomu o was nie powiemy
Zeskoczyli z okna i zniknęli z pola widzenia.

środa, 6 lipca 2011

Naiwne dziewczynki

Pochmurno, zimno, zapewne każdy ze zgromadzonych  miał nadzieje, że nie będzie padał deszcz.
Trudno było zliczyć ile osób uczestniczy w pogrzebie. Jeżeli wartość życia mierzyłoby się liczbą wieńców i żałobnych gości, to na pewno byłaby wysoka. Czterej pracownicy komunalni zaczęli opuszczać trumny, wówczas Magdzie i  Bernatce pociekły pierwsze łzy żalu i smutku po stracie rodziców. Bliscy i przyjaciele zaczęli rzucać do grobu wiązanki róż oraz małe garstki piasku. Gdy grabarze zasypywali trumny piaskiem,  goście zaczęli się rozchodzić. Magda, Bernatka nadal stały przed grobem, z Janem przyjacielem rodziny. Miały na sobie czarne, klasyczne sukienki, na ramiona narzuciły jedynie czarny żakiet. Włosy sięgające za pas, lekko spięły dużą spinką. Ocierając  oczy chusteczką i rozglądając się dookoła, zauważyły BMW M6 wyróżniające się z tłumu, z samochodu wysiadło dwóch mężczyzn, co o wiele bardziej przykuło uwagę Magdy i  Bernatki niż auto.
Mężczyźni wyciągnęli dwa przepiękne, ogromne wieńce pogrzebowe. Po czym ruszyli w stronę grobu.  Jan po dłuższej chwili do nich podszedł.  Magda, Bernatka były bardzo zaciekawione, kim mogli być  dwaj postawni panowie. Trzej mężczyźni zaczęli między sobą rozmawiać, następnie powolnym krokiem zbliżyli się do M, B. M, B serce zaczęło mocniej bić, nie na co dzień widzi się tak przystojnych facetów. Z bliska wydali się ogromni, z całą pewnością liczyli grubo ponad metr dziewięćdziesiąt. Gigantyczni mężczyźni zdawali się zasłaniać całe pole widzenia. S, V, bo tak mieli na imię spojrzeli na M, B z nieukrywanym zaciekawieniem. Spoglądając z góry, M, B poczuły się strasznie speszone i bardzo niskie przy tych olbrzymach. Byli nie tylko wysocy ale i  szerocy w ramionach. Nie wyglądali na sympatycznych ludzi, M, B wydali się groźni i obcy. Duże, czarne, mimo przymrużenia oczy wpatrywały się w drobne kobiety. Nagle na groźnej, ponurej twarzy pojawił się figlarny uśmiech, ukazujący szereg śnieżnobiałych zębów.
S-  M, B, jak miło was widzieć po tylu latach.
M, B nie potrafiły ukryć zdziwienia, skąd ci dwaj mężczyźni je znają.
B- Skąd panowie nas znają?
V- Jesteście gwiazdami
Znowu uśmiechnęli się szczerym, powalającym uśmiechem. M, B były już całkowicie zdezorientowane, czyżby te olbrzymy żartowały sobie z nich.  Jan postanowił wtrącić się do rozmowy.
J- S, V to wasi ojcowie chrzestni
M- Naprawdę?  S, V nie poznałyśmy was
Od razu wtuliły się w ich potężne  ramiona. Pachniało od nich markowymi perfumami, a pod palcami czuły drogi garnitur, wykonany z najlepszego materiału. Przypomniały się im stare czasy, kiedy S, V nosili je na rękach, podrzucając ku górze. Można by nawet stwierdzić, iż byli lepszymi tatusiami, od biologicznego ojca.
Rodzice nie kontaktowali się z M, B od trzeciego roku życia. S, V natomiast do trzynastych urodzin wysyłali M, B prezenty prawie na każde święto, począwszy od urodzin, na Bożym Narodzeniu skończywszy.
S, V zmierzyli je wzrokiem od góry do dołu.
S- Wyrosły z was przepiękne kobiety
M,B uśmiechnęły się znacząco.
B- A wy  się trochę postarzeliście
V- W naszym wieku będziecie wyglądały równie staro
S- Przyjmijcie nasze najszczersze kondolencje, Marcelina i Sergiusz byli naprawdę wspaniałymi ludźmi.
B- Szkoda, że tak słabo ich znałyśmy...
V- Więc, może uczynicie nam ten zaszczyt, i pójdziecie z nami jutro na kolację?
S- To będzie świetna okazja, aby zrelacjonować życie waszych rodziców
M- To faktycznie dobry pomysł
V - Godzina dziewiętnasta, pod restauracją "Gino" nie macie nic przeciwko?
B- Dobrze
S- Przyjedzie po was  nasz kierowca
M- W porządku
V-  Zatem do zobaczenia
Uśmiechnęli się do nich przelotnie. M, B przez dłuższą chwilę nie mogły ochłonąć, serce nadal biło jak oszalałe.
J- A dla mnie kiedy znajdziecie czas? Mamy do umówienia  bardzo ważne sprawy związane z rodzicami
B- Może dzisiaj?
J- Myślałem, że chcecie odpocząć, ale w sumie im szybciej tym lepiej
M- Przyjedź do nas wieczorem
J- Dobrze. Chcecie już wracać do domu?
B- Możemy jechać
M, B w domu rodziców czuły się bardzo nieswojo, w końcu były tu pierwszy raz. Wielkość domu bardzo je przerażała, był taki smutny i pusty... Rozpakowały swoje rzeczy, gdyż postanowiły zostać przynajmniej kilka miesięcy, żeby poukładać pewne sprawy.
Wieczorem przyjechał Jan. Przy wytrawnym winie zaczęli rozmawiać o interesach rodziców.
J- Teraz wy stałyście się  wspólniczkami S, V. Połowa akcji należy do was. Jutro oprowadzę was po hotelu "Mirage". Drugi hotel "Catrine" jest w trakcie budowania. Na razie wszystko jest pod kontrolą. Od czasu do czasu będę podrzucał wam dokumenty do podpisania, które wcześniej dokładnie przeczytam
B- Potrzebujemy trochę czasu, żeby się z tym oswoić. Niebawem, my wszystkim się zajmiemy
J- Marcelina i Sergiusz na pewno byliby z was dumni
Prowadzili miłą rozmowę aż do godziny dwudziestej drugiej, po czym Jan wrócił do domu. Nazajutrz, wczesnym rankiem ponownie się spotkali. Jan gorliwie oprowadzał je po hotelu, przedstawiając personelowi.
M, B wróciwszy do domu, były całkowicie wyczerpane po ciężkim dniu. Miały nadzieje, że kolacja z S, V je trochę ożywi, zaczęły więc przygotowania.
Podchodząc do stolika S, V grzecznie wstali.
M, B-  Dobry wieczór
S, V- Dobry wieczór Magda, Bernatka
Odsunęli krzesło M, B, jak przystało na dżentelmenów, po czym sami usiedli.
Czekając na zamówione potrawy, popijali  dobre, ze starszego rocznika wino.  M, B zamówiły jedynie sałatkę z krewetkami, wieczorem nigdy nie miały apetytu. S, V za to mieli wilczy apetyt, pochłonęli pieczoną polędwicę z jelenia z tagliatelle z borowikami, następnie  jagnięcinę  nowozelandzką i pieczone rydze w sosie balsamicznym.
V- Co zamierzacie teraz robić?
M- Chcemy kontynuować to, co zaczęli rodzicie. Przejmiemy interesy. Jan powiedział, że nam pomoże
S- Oczywiście, możecie liczyć również na naszą pomoc
B- Dziękujemy, miło jest mieć wokół siebie zaufanych ludzi
Rozmowa zaczęła schodzić na bardziej paradne tematy, M, B za każdym razem wybuchały ogromnym śmiechem, S, V mieli niezwykłe poczucie humoru.
M- Przepraszamy, ale troszeczkę za dużo wypiłyśmy, możecie odwieść nas do domu?
V- Wedle życzenia
Przed wykwintną restauracją czekał duży, ekskluzywny samochód osobowy. Znużone M, B zasnęły oparłszy się na silnych ramionach S, V.  Jakże słodko i niewinne wyglądały... S, V zanieśli je na rękach do domu. Obudziły się dopiero na łóżku.
B- Jesteśmy już w domu?
S- Tak kochanie,  teraz możecie spokojnie zasnąć
Kucnęli przed nimi, silnymi, dużymi rękoma ujęli nogi M, B. Miały na sobie wysokie szpilki, wiązane ku górze. Zaczęli zatem od rozwiązania kokardki, powolnym ruchem zdjęli buty ze zgrabnych nóżek.
Oczy M, B wpatrywały się w twarz S, V.  Dla nich byli przystojniejsi od samego diabła.
M- Nie damy rady tego zdjąć
S- Alkohol faktycznie uderzył wam do głowy
Odwróciły się do nich plecami. Za gęstwiną delikatnych, pachnących loczków, doszukali się zamka niebieskiej sukienki. Rozsuwając go, odkryli nagie plecy, po czym sukienka całkowicie zsunęła się w dół, ukazując zgrabną sylwetkę i ładne krągłości. Miały na sobie białe, koronkowe figi, co pobudziło wyobraźnie S, V, a ich męskość nagle nabrzmiała.
M, B położyły się na łóżko, po czym nakryły miękką kołderką.
M- Zostaniecie z nami na noc?
B- Jest nam tu strasznie smutno
Poszło łatwiej niż myśleli. W szyderczym uśmiechu zaczęli ściągać czarną koszulę.